czwartek, 12 listopada 2009

Z okazji zbliżającego się dnia Wszystkich Świętych narodowcy z Łodzi postanowili zapalić symboliczne znicze na mogiłach bohaterów poległych za Ojczyznę.
Pomimo niesprzyjającej aury, co chwilę padającego deszczu oraz chłodu, członkowie i sympatycy Ł.R.N Szczerbiec zebrali się w Parku Hellenów pod pomnikiem Armii Łódź.
Powstały dopiero w 2003 roku pomnik jest bardzo często zapominany. Omijają go także oficjalne uroczystości, a szkoda, bo bohaterzy walki wrześniowej w 1939 roku zasługują na znacznie więcej niż umieszczenie ich w przewodnikach dla turystów, (choć, nawet nie we wszystkich). Zapalone znicze choć przez chwile rozjaśniły pamięć o nich wśród przechodzących obok Łodzian.


Kolejnym etapem naszego rajdu był Cmentarz Doły, gdzie spoczywa zmarły kilka miesięcy temu ostatni kombatant Narodowych Sił Zbrojnych i zarazem prezes związku kombatantów Narodowych Sił zbrojnych w Łodzi – Kapitan Tadeusz Rydz.
Grób małżeństwa Rydzów, utwierdził nas w przekonaniu, że naszym obowiązkiem jest pamiętać i przekazywanie pamięci o bohaterach potomnym. Szkoda tylko, że wśród nawałnicy stawianych w Łodzi pomników przez naszego „ukochanego” prezydenta ciągle zapomina się o tych, co nie tylko Niemcom się nie kłaniali, ale także Sowietom.


Następnie, niejako po drodze, odwiedziliśmy symboliczny krzyż poświęcony męczeństwu Orlęt Lwowskich, gdzie również zapaliliśmy znicze.

Rozdawaliśmy też w okolicach cmentarza ulotki nakłaniające łodzian do odwiedzenia zapomnianych miejsc poległych za Ojczyznę bohaterów.
Koniec naszej wędrówki po Cmentarzu Doły przypadł na potężny, jak na warunki cmentarza, postument ku pamięci ofiar pomordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych. Marmurowy pomnik został przez nas oczyszczony i tam również zapłonęły znicze pamięci.


Ostatni etap naszej podróży to znajdujący się z drugiej strony Łodzi Cmentarz Zarzew, a tam - symboliczny grób Sybiraków. Cieszy fakt, że oprócz naszych zniczy można było spotkać także inne, co świadczy, że pamięć o Sybirakach w Narodzie jest dosyć silna. Warto wspomnieć także o pięknym i schludnym wykonaniu tego symbolicznego grobu. Szczerze mówiąc na osobie, która widzi go pierwszy raz robi on dosyć duże wrażenie.


Idąc dalej w głąb cmentarza oczom naszym ukazał się widok, który jest chyba ewenementem, jeżeli chodzi o województwo łódzkie. Otóż na cmentarzu są pochowani żołnierze walk z bolszewikami z 1920 roku! I to nie jest jakiś tam symboliczny grób tylko kilkadziesiąt zbiorowych mogił wraz z dwoma pomnikami!!! Trudno gdziekolwiek znaleźć jakieś informacje na temat tej części cmentarza. Udało się nam jedynie ustalić, że są to żołnierze, którzy byli przywożeni z frontu do łódzkich szpitali i tam w skutek odniesionych ran umierali. Niestety ten fragment cmentarza jest raczej niezbyt często odwiedzany - a szkoda, bo widok alei wśród zbiorowych mogił zapada głęboko w pamięć. Tutaj także nastąpiła chwila zadumy przerywana odgłosem wolnych kroków czy krótkich cichych rozmów.






Zmęczeni, ale bogatsi o pamięć, po blisko 4 godzinnej wędrówce po łódzkich cmentarzach wróciliśmy do domów.

piątek, 3 kwietnia 2009

Zmarł Kapitan Tadeusz Rydz




III kwietnia br. na cmentarzu przy ulicy Smutnej w Łodzi odbył się pogrzeb żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych, kapitana Tadeusza Rydza. Łódzcy Narodowcy w ten słoneczny dzień mieli zaszczyt towarzyszyć kapitanowi Rydzowi w Jego ostatniej drodze. Wspólnie z rodziną i przyjaciółmi zmarłego przy akompaniamencie trąbki pożegnaliśmy wspaniałego człowieka, żołnierza i patriotę, który był, jest i zawsze będzie dla nas wzorem i ideałem Polaka, do którego cały czas dążymy.

Świeć Panie nad Jego duszą.

czwartek, 26 marca 2009

Lepszy świat?


Od jakiegoś czasu planowałem polecieć za granicę, zobaczyć ten lepszy świat, do którego tak nie dawno Nasi rodacy pragnęli się szybko dostać. Podróż była bardzo intrygująca, ponieważ nigdy nie leciałem samolotem. Gdy zacząłem odrywać się od ziemi i wzbijać ponad chmury mogłem podziwiać ten piękny kraj, który cały pokryty był nieskazitelną bielą, gdzie nieograniczone lasy zajmowały ogromne tereny.
Ponad chmurami miałem okazje obserwować piękne pomarańczowe słońce, które oświetlało tę drugą krainę, w której kusząca śnieżna powierzchnia kryła w sobie coś niepokojącego.
Nadszedł czas na twarde lądowanie, podczas którego nadal dominował delikatny niepokój oraz ogromna ciekawość. Wychodząc z samolotu postawiłem pierwszy krok na tej nieznanej ziemi. Pierwsze, co mnie zaskoczyło to różnorodność języków.
Gdy znalazłem się w mieście od razu zauważyłem ogromne tęczowe flagi rozciągnięte wzdłuż murów i powiewające na wietrze, pomyślałem, że to są barwy pewnej mniejszości podejrzewane przez złośliwych o chorobę, jednak szybko odrzuciłem tą myśl ze względu na to ze była zbyt absurdalna. Jak bardzo się myliłem przekonałem się za chwile, gdy okazało się, że miasto, w którym się znalazłem, promuje ową chorobę jako normalność.
Wąskie uliczki, które nie tak dawno były wizytówka Manchesteru, teraz tonęły w górze śmieci, w większości po barach szybkiej obsługi, znanej także u nas sieci. A wydawałoby się, że tylko w Polsce jest syf na ulicach.
Byłem pewien, że jestem człowiekiem tolerancyjnym jednak, to, co zobaczyłem spowodowało, iż poziom negatywnych emocji znacznie wzrósł. Ten „Babilon Narodów” zamieszkany był przez różne nacje, w których zaginęli rodowici mieszkańcy tej wyspy. Czarni patrzący wrogo na każdego białego, opanowali angielskie ulice do takiego stopnia, że trudno było sobie wyobrazić, że nadal znajduje się w Europie. Azjaci patrzący na mnie z nieukrywaną wyższością, zdawali się mówić, „Co tu robisz, czego tu chcesz, przecież to nie jest Twój kraj”. Przychodząc obok nich czułem jak rodzi się we mnie nienawiść. Wydawało mi się, że wystarczy tylko chwila, aż to wszystko pęknie zalewając cały obszar bezmiarem nienawiści.
Kolejny dzień zaczął się nader interesująco, ponieważ moja szyba została obrzucana jajkami.
Po jakimś czasie udało mi się wykryć sprawcę. Okazało się nim wątły arabski dzieciak, sięgające mi ledwie do pasa, jednak z taką butą na twarzy, że nie próbowałem nawet w żaden sposób interweniować, w końcu to nie mój kraj i nie moje zwyczaje, może tutaj standardowo wita się tak wszystkich gości o blond włosach i niebieskich oczach.
Na ulicy było można spotkać zamaskowane kobiety w czerni, arabów zatrudnionych jako sprzedawcy, którzy w swoim językach przekrzykiwali się znacznie głośniej, niż stare przekupy z Rynku Bałuckiego.
Nie mogłem tutaj wytrzymać chciałem już wracać do rodzinnego domu a raczej bloku, w którym mieszkam od najmłodszych lat.
Brakowało mi jednego słowa, którego nigdy nie doceniałem a które słysząc zdawało mi się tylko pustym POLSKA! Teraz zacząłem doceniać jego wartość oraz ukrytą siłę, potęgę, o której słuch w jej przeciwnikach budził odwieczny strach.
Po dłuższej analizie swoich doświadczeń doszedłem do wniosku, że trzeba za wszelką cenę ocalić ten piękny kraj, mamy zbyt wiele do stracenia by pozwolić na nieograniczoną emigracje zarówno ludzi jak i „idei’ wrogich naszej cywilizacji. Nie potrafię zrozumieć, jakim głupcem jest ten, który nie widzi zagrożenia jakim jest multikulturowość
Musimy bronić naszego dobytku narodowego i zapewnić przyszłość dla Naszych dzieci bo nie długo może być już za późno…

DarosNR

sobota, 21 marca 2009

Narodowa Łodź, Czyli nowy narodowy blog





Zapraszamy na niezależny Narodowo-Radykalny blog na którym poruszane są tematy oraz sprawy dotyczące dzielnicy Łódzkiej